Ja rozumiem, że żywy język się zmienia, ewoluuje, wprowadza nowe wyrazy, dopuszcza pewne normy, które niegdyś były absolutnie zakazane. Ale pojąć nie mogę, jak to się dzieje, że ludzie na świeczniku, którzy są swoistym wzorcem dla mas: dziennikarze, literaci, politycy, aktorzy, nauczyciele - popełniają oczywiste błędy językowe wynikające z nieznajomości podstawowych zasad gramatyki języka polskiego. Tym bardziej, że temat poruszony poniżej jest wałkowany na wszelkie możliwe sposoby już od czternastu lat, choćby przez wspaniałego Jana Miodka!
Chodzi o nieszczęsny rok DWUTYSIĘCZNY i jego gramatyczne konsekwencje. Mieliśmy go tylko raz - prawie czternaście lat temu. Chyba pamiętacie, jakie boje się toczyły o to, czy ten rok zamyka stare, czy otwiera nowe tysiąclecie. Rok tysięczny znamy tylko z historii, roku trzytysięcznego nie doczeka żadne z nas, możemy co najwyżej wyobrazić sobie tę odległą przyszłość. Może już zasiedlimy inne planety?
Zapamiętajmy: Obecnie mamy rok DWA TYSIĄCE TRZYNASTY. Nazwa ta wyrażona jest liczebnikiem porządkowym odpowiadającym na pytanie który z kolei? W liczebnikach porządkowych złożonych (czyli mówiąc prościej: wielocyfrowych) odmieniają się tylko wyrazy nazywające dziesiątki i jedności. Kiedy w miejscu dziesiątek i jedności są zera, można odmieniać setki a w następnej kolejności tysiące, stąd rok tysiąc dziewięćsetny czy dwutysięczny. Jeżeli jednak zaczęło się nowe tysiąclecie i na miejscu zera pojawiła się jedynka, natychmiast wracamy do powyższej zasady i mówimy już o roku DWA TYSIĄCE PIERWSZYM, drugim, trzecim i tak aż do dwa tysiące dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego. Skąd zatem nieszczęsny "dwutysięczny trzynasty"? Pewnie na zasadzie przyzwyczajenia. Tak często mówiliśmy o roku dwutysięcznym, że weszło nam to w krew. Ale nie trwajmy w błędzie! Nikt zdrowy na rozumie w poprzednim tysiącleciu nie oznajmiał przecież światu, że urodził się np. w roku "tysięcznym dziewięćsetnym siedemdziesiątym szóstym"!!! Zatem tak jak mówiliśmy o roku tysiąc dziewięćset którymś, tak i teraz powinniśmy mówić o roku dwa tysiące którymś.
Wiele razy widziałam w TV wypowiedzi znanych osób popełniających ów popularny błąd językowy. Do tego posta skłoniła mnie jednak telenowela "Klan", którą czasem oglądam nie tyle z upodobaniem, ile dla uzyskania informacji, jakie tematy są aktualnie na topie, boć to przecież film o ambicjach społecznych. Jedną z bohaterek jest niejaka Elżbieta Chojnicka, grana przez Barbarę Bursztynowicz. Charakteryzuje się wiecznym wyrazem cierpienia na przedwcześnie postarzałej twarzy, ostatnio doszło do tego nieustające tłumione łkanie i podkrążone oczy, a jakby tego było mało - twórcy zafundowali jej ciężkie przeziębienie z suchotniczym kaszlem, maligną i siódmymi potami. Masakra! Całe wynagrodzenie aktorka prawdopodobnie przeznacza na głęboką psychoterapię. Ale jej bohaterka jest osobą z wyższym wykształceniem, podkreśla na każdym kroku rangę nauki, a do tego ma spory talent literacki! I to właśnie ona wydusiła przez rzęsiste łzy, że jej serialowa córka zaginęła w roku "dwutysięcznym dziesiątym". Brawa dla pana Wojciecha Wareckiego z ekipą (autorzy scenariusza), brawa dla korektora, brawa dla odtwórczyni roli!!! No po prostu - czapki z głów!
Na koniec krótkie zestawienie dla lepszego zapamiętania:
1000 r. - rok tysięczny
1001 r. - rok tysiąc pierwszy
1025 r. - rok tysiąc dwudziesty piąty
1700 r. - rok tysiąc siedemsetny
1966 r. - rok tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty szósty
2000 r. - rok dwutysięczny
2001 r. - rok dwa tysiące pierwszy
2013 r. - rok dwa tysiące trzynasty